Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

wtorek, 24 września 2019

123. Sprawa Snape'a


Rozdział 123
Sprawa Snape’a

          Kwestia skandalu w rezydencji Changów stała się głównym tematem plotek wymienianych pomiędzy pracownikami ministerstwa. Petenci ochoczo próbowali wdać się w rozmowę lub nawet dyskusje na ten temat, lecz minister bardzo szybko zapobiegł temu wydając pracownikom zakaz wypowiadania się na temat sprawy Changów.

          Zaraz po pierwszych przeciekach, które miały miejsce po nalocie na rezydencję rodziców Cho i Yui, Biuro Aurorów podzieliło się na dwie frakcje. Pierwsza, której przewodziła Isabela Gage pragnęła przykładnego i bardzo surowego ukarania winnych skompromitowania Biura jak i całego ministerstwa w oczach magicznej społeczności. Drugiej przewodził Savage, który był dowódcą grupy przeprowadzającej przeszukanie i przesłuchanie seniorów rodu Chang.

          Gage i Savage mieli ze sobą coraz bardziej napięte relacje. Kwestią czasu pozostawało, kiedy dojdzie pomiędzy nimi do wymiany uroków lub klątw. Dowódcy grup odmawiali zajęcia konkretnego stanowiska, czego nie unikali ich podwładni.

          Grupa Proudfoota także była podzielona. McCarthy zdawał się sprzyjać dwójce podejrzanych aurorów. Słowo podejrzanych było tutaj kluczem. Auror podkreślał wielokrotnie, że żaden z aurorów nie został skazany, a do tej pory opinia na ich temat była nieposzlakowana. W końcu każdy z nich chciał dobrze dla magicznej społeczności. Inaczej nie przeszedłby postępowania prowadzonego rok temu przez Komisję Weryfikacyjną.

          Słowa Johna działały jak mugolska płachta na byka na Chichi. Azjatka poczuwała się do najwyższej solidarności z ofiarami aurorskiej przemocy. Wielu jej kolegów podejrzewało, że przyczynami jej solidarności jest po pierwsze ta sama płeć co Cho i jej matki, a po drugie azjatyckie pochodzenie.

          Williamson potępiał zachowanie aurorów. Uważał je za nieprofesjonalne, lecz unikał wypowiadania się w tej sprawie. Podobnie postąpił Harry Potter.

          To właśnie Chłopiec, Który Wygrał miał zostać wkrótce kimś kto poprawi PR ministerstwa. Sam był jeszcze nieświadomy roli jaką miał odegrać, ale odpowiednie osoby poczęły już kroki mające na celu zmienić główny temat dyskusji wśród brytyjskich czarodziejów.

          Kilka dni po wydarzeniach w rezydencji Changów, Prorok Codzienny piórem Rity Skeeter zawiadomił, iż konserwatywne środowiska zaczęły upominać się o godne upamiętnienie tragicznie zamordowanego rok temu dyrektora Hogwartu. W ich opinii – autorka nie mówiła dokładnie kim są dokładnie konserwatywne środowiska – Severus Snape, bo to o niego chodziło, był niezwykle zasłużonym dla edukacji kilkunastu roczników młodocianych czarodziejów nauczycielem, a także dyrektorem Wśród jego zasług miało znaleźć się wykształcenie kilku niezwykle utalentowanych i coraz bardziej cenionych eliksirowarów oraz innych czarodziejów, których kariera zawodowa mniej lub bardziej łączyła się z eliksirami.

          Po zakończeniu roku szkolnego na Grimmauld Place numer 13 w Londynie poza Harry’m i Syriuszem, który ciągle ostatnio gdzieś znikał, pomieszkiwała także Ginny Weasley. To właśnie najmłodsza pociecha Artura i Molly przekazała Potterowi wieści o nadchodzącej kolejnej burzy.

- Wiesz co to oznacza? – spytała kończąc swój wywód.
- Taaak – odparł Harry tłumiąc ziewnięcie nad swoim śniadaniem – zaraz będzie afera.
- W której kogo wszyscy będą pytać o opinie? – dopytała żywo rudowłosa.
-  Kinga?
- Ciebie!
- Dlaczego mnie?
- Bo jesteś…
- … Chłopcem, Który coś tam, coś tam – przerwał jej Harry żując kolejny kęs tostu.
- Dokładnie – przytaknęła chichrając się dziewczyna.

          Tematu nie kontynuowali przy śniadaniu. Harry zdał sobie sprawę, że jego ukochana ma rację. Ostatecznie w większości spraw, gdy trzeba było skomentować czyjś bujny, kontrowersyjny życiorys to jego pytana zawsze o opinię. W związku z tym postanowił skorzystać z awaryjnego świstoklika by dotrzeć do pracy. Dzięki temu aportował się prosto do swojego boksu w Biurze Aurorów.

- Czytałeś? – zagadał Williamson znad swojego egzemplarza Proroka.
- Nie.
- To…
- … Ginny mi opowiedziała – przerwał mu Potter i usiadł za biurkiem z głośnym westchnieniem.

          Początkowo Harry zajął się papierkową robotą jaka nagromadziła mu się w związku z niedawną wizytą w okolicach Dworu Malfoyów i śledzeniem Narcyzy. On sam ciągle nie wiedział co dokładnie wpisać w treść swojego raportu. Z jednej strony powinien opisać co dokładnie widział, a także się domyślał. Z drugiej miał opory przed ujawnianiem osobistych spraw pani Malfoy. Zwłaszcza, że jej najbliższa rodzina mogła nie wiedzieć nic o jej spotkaniach z… czarodziejem, z którym widział ją Harry.

- Kiedy raport? – jego rozmyślania przerwał Proudfoot.

          Dowódca ciągle był rozdrażniony i łatwo ulegał nerwom, przez co był skory do wybuchów. W związku z tym Harry chciał już coś odpowiedzieć, lecz Proudfoot machnął tylko ręką i poszedł dalej.

          Już w południe tego samego dnia, ukazało się oświadczenie w sprawie Snape’a podpisane przez kilka ugrupowań politycznych. Były to Ruch Współpracy z Mugolami, Kongres Feministyczny, Partia Równości, Ruch Wolności, Unia Wspierania Magicznych Stworzeń oraz Partia Mugolaków. Wszystkie te organizacje kategorycznie potępiły odznaczenie Snape’a i honorowanie go na równi z innymi dyrektorami, w tym Albusem Dumbledore.

- Już jest niezły ambaras z tym Snape’em – zauważyła przy obiedzie Chichi.
- Będzie gorzej – dodał Harry, który najchętniej nie rozmawiałby wcale na ten temat.

          Azjatka przyjrzała mu się badawczo. Nie skomentowała jednak jego kiepskiego nastroju, gdyż dosiadł się właśnie do nich John McCarthy. Groźba wybuchu nowej afery zawisła w powietrzu.

- Radio Wolanda zabrało głos w sprawie Snape’a – odezwał się John na niespodziewany przez Pottera temat – chcą żeby przeprowadzić uczciwą i rzetelną debatę na temat jego dorobku i osiągnięć.
- To chyba dobrze – stwierdziła nieśmiało Chichi.
- Taaak – bąknął Harry.

          Teraz to John spojrzał na niego badawczo. Następnie auror wymienił spojrzenia z Chichi.

- Co tobie? – spytała aurorka.
- Harry…- ponaglił John.

          Najmłodszy auror nic nie odpowiedział.

- Kiedyś wytłumaczysz – rzekła Chichi po chwili milecznia.
- Będziesz musiał – John mrugnął do niego porozumiewawczo.

          Tego dnia Harry nie odzyskał już wewnętrznego spokoju. Zbyt wiele afer towarzyszyło ostatnio jego formacji. Dwa skandale zawodowe były już utrapieniem, chociaż nie przybijały go jakoś szczególnie, gdyż nie ponosił za nie odpowiedzialności. Co innego sprawa Narcyzy Malfoy i Severeusa Snape. Postanowił o tym porozmawiać z zaufanymi osobami.

          Jako pierwsza z problemem jego rozterek zmierzyć miała się Hermiona. Było to jeszcze tego samego dnia. Panna Granger po zakończeniu edukacji wróciła do mieszkania z rodzicami, chociaż miała zamiar wynająć wkrótce kawalerkę w magicznej lub mugolskiej części Londynu.

- Dlaczego Londyn? – pytał Harry.
- Wiesz to stolica, poza tym blisko do ewentualnej pracy czy kilku znajomych – odpowiadała Hermiona.
- Jesteś czarownicą, odległość nie jest problemem – drążył temat chłopak.
- Teleportacja na dłuższe odległości jest bardzo mecząca, podobnie korzystanie z świstoklików.

          Harry nie potrafił dostrzec drugiego dna w decyzji przyjaciółki. Nie potrafił też uwierzyć w tak prozaiczne wytłumaczenie jej planów. Uznał, że rozwiązanie tej zagadki może być łatwiejsze niż sądzi. Opowiedzenie o własnych strapieniach było dobrym pretekstem do spotkania i wybadania sytuacji.

          Umówili się na wieczór w mugolskiej kawiarni na przedmieściach angielskiej stolicy. Harry nie był tam nigdy wcześniej, lecz jego przyjaciółka twierdziła, że była tutaj nie raz i jest zawsze miło i przytulnie.

          Rozmowa z Hermioną nie pomogła młodemu aurorowi zbyt mocno. Co prawda panna Granger wykazała typową dla siebie empatię i zrozumienie intencji zarówno Harry’ego jak i osób, których dotyczyły jego rozterki, jednakże nie była w stanie dać mu jasnej odpowiedzi co powinien zrobić.

- Jak twoje plany mieszkaniowe? – spytał ją by nieco rozluźnić atmosferę.
- Bez postępu. Czekam jeszcze aż się okaże gdzie będę pracować.

          Harry zamyślił się nad tymi słowami.

- Zdecydowałaś już gdzie będziesz się starała dostać? – spytał wreszcie.
- Tak – odparła poprawiając nerwowo włosy – chciałabym robić coś pożytecznego. Coś przy czym będę mogła wykorzystać swoją wiedzę i pomysły żeby poprawić… poprawić czyjś los…
- … los magicznych zwierząt – dokończył za nią z uśmiechem Harry.

          Pierwszy raz tego dnia na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wobec tego czas spędzony z Hermioną nie okazał się stracony. Natychmiast zganił sam siebie za samą myśl na temat tego, że czas spędzony z najlepszą przyjaciółką mógłby być stracony.

- Dziękuję – bąknął żegnając się.
- Za co? – odparła autentycznie zdziwiona Hermiona.
- Za bycie Hermioną – wyjaśnił koślawo, lecz uśmiech na twarzy dziewczyny wyjaśnił mu, że ona zrozumiała.

          Z kolejną rozmową na ten temat musiał poczekać do kolejnego dnia. Ginny od zakończenia szkoły trenowała bowiem wiele godzin dziennie aby dostać się do Brytyjskiej Ligi Quidittcha. Ona sama mówiła, że wszystko jej jedno do jakiego zespołu się dostanie, lecz Harry wiedział, że jej marzeniem pozostaje gra dla Harpii.

          Nabór do Harpii miał odbywać się za półtora tygodnia. Do tego czasu Ginny miała wziąć udział w testach do ekipy Wędrowców z Wigtown. Dostanie się do Wędrowców było dla dziewczyny dobrą okazją do wypromowania się w debiutanckim sezonie, w razie gdyby nie udało się dostać do Harpii.

          Kolejny ranek zwiastował kolejnym głosem w sprawie osądzenia hogwarckich rządów Snape’a. Tym razem na łamach Proroka Codzinnego wypowiedział się Lucjusz Malfoy. Śmierciożerca dumny był z nazywania go „nawróconym” jako, że społeczeństwo uznało, iż opuścił on Czarnego Pana jeszcze przed jego śmiercią. W swojej wypowiedzi Lucjusz twierdził, że Snape ma prawo zostać sprawiedliwie osądzony przez czarodziejów i czarodziejki, lecz niezależnie od tego jaki będzie ostateczny werdykt nie powinno zacierać się pamięci o nim jako dyrektorze Hogwartu.

          W prenumerowanym wciąż przez Ginny miesięczniku „Czarownica”, którego najnowszy numer także tego dnia dotarł do Londynu z kolei wypowiadał się z kolei nowy dyrektor Departamentu Przestrzegania Prawa. Pan Greengras uważał, że absolutnie nie ma podstaw do pozbawiania zmarłego przywilejów z jakie przysługują nieżyjącym już dyrektorom Szkoły Magii i Czarodziejstwa.

- Parszywa sprawa – mruknął Harry jedząc owsiankę.
- Co się stało, koooooochanie? – spytała Ginny wchodząc do kuchni i ziewając potężnie.
- Znowu Snape.
- Nawet po śmierci cię prześladuje – skomentowała żartobliwie czarownica.