Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

wtorek, 24 kwietnia 2018

103. Dawni przyjaciele

Rozdział 103
Dawni przyjaciele

          Luty zastał Syriusza podczas sprawdzania wypracowań czwartoklasistów na temat Zaklęć Niewybaczalnych. Pierwsze praca napawały go optymizmem co do poziomu wiedzy jego uczniów. Niestety potem, z każdą kolejną, było coraz gorzej. Skutkiem tego w połowie uznał, że nie jest to warte jego nerwów i udał się na prywatną lekcję z Yui Chang.

          Najmłodsza panna Chang robiła niewiarygodne postępy. Black zastanawiał się czasami czy ostatnią tak zdolną osobą w dziedzinie wykładanego przez niego przedmiotu nie był Harry Potter. Poza jego chrześniakiem nikt nie przejawiał ku temu aż takich zdolności. Nawet najzdolniejsza czarownica w swoim wieku – Hermiona Granger – nie była aż taka dobra w Obronie. Istotnie pomiędzy wspomnianą trójką istniały spore różnice. Za Hermioną przemawiało teoretyczne przygotowanie, którym nadrabiała wrodzone braki czy też mniejszy poziom mocy. Harry miał z kolei naturalne zdolności oraz niesamowite jak na jego wiek doświadczenie zdobyte podczas licznych pojedynków z śmierciożercami jak i samym Lordem Voldemortem, a czegoś takiego nie szło przyswoić z książek lub na salce treningowej. Yui z kolei nie miała ani doświadczenia, ani talentu Pottera czy też doskonałej znajomości teorii. Była to za to niezwykle ambitna. W odróżnieniu od panny Granger jej ambicja była nakierowana tylko na jeden przedmiot. Z pozostałych radziła sobie co najwyżej przeciętnie. Harry natomiast uczył się tego co umożliwiało mu przeżycie – ciężko, więc znaleźć w tym coś dobrowolnego. Owszem z biegiem czasu, po rozpoczęciu pracy aurora, zdał sobie sprawę, że musi się bardziej przykładać do teorii oraz ćwiczeń magii bitewnej, jednak to wciąż nie było to samo co u Yui.

- Dzisiaj zrobimy sobie przygotowanie do pojedynku – powiedział Black do swojej najlepszej uczennicy, kiedy znalazł się z nią w jednej klasie.

          Chang patrzyła na niego oniemiała.


- Naprawdę? – spytała wreszcie.
- Tak – odparł serdecznym tonem – stań po drugiej stronie klasy.


          Kiedy dziewczyna wykonała jego polecenie, machnął różdżką i meble usunęły się na boki sali.

- Podnieś różdżkę jak ja – oznajmił nauczyciel demonstrując przy tym odpowiedni ruch – i pokłoń się delikatnie przeciwnikowi. Zasady tego wymagają – dodał widząc zaskoczenie na twarzy Azjatki.

          Kiedy oboje dopełnili formalnych wymagań Syriusz skierował swoją różdżkę w przeciwniczkę i mruknął „Anteoculatia”.

          Yui zgrabnym ruchem umknęła klątwie.

- Zaczynamy – zaśmiał się Black.
- Babillous – szepnęła Chang a z jej różdżki wystrzelił jasnożółty piorun.
- Protego!

          Tarcza wytworzona przez Blacka bez problemów poradziła sobie z piorunem.

- Confringo! – ryknęła Yui.
- Bombarda – odpowiedział spokojnie Łapa.

          Oba zaklęcia wywołujące eksplozję zderzyły się tworząc potężny wybuch, który przewrócił dziewczynę, a Syriusz zasłonił twarz rękawem aby chronić oczy przed kurzem.

- Drętvota!

          Czerwony promień oszołomił leżącą na podłodze pannę Chang. Wtedy Syriusz kilkoma kolejnymi ruchami różdżki ponaprawiał szkody wyrządzone przez wybuch. Docenił wtedy własną zapobiegliwość w postaci serii zaklęć ochronnych nałożonych na ściany, okna i drzwi a także te tłumiące hałas.

- Enervate – przywrócił uczennicę do normalnego stanu.

          Ta jęknęła obolała. Podniosła w końcu głowę i rozejrzała się po pomieszczeniu. Widocznie była w lekkim szoku.

- Accio czekolada – rzekł Black.

          Pojawiła się tabliczka ciemnej czekolady. Czarodziej ułamał spory kawałek i podał dziewczynie.

- Jedz, to ci pomoże – zakomunikował z troską.

          Chang wzięła i niemal od razu zjadła cały kawałek.

- Jak mi poszło? – spytała.
- Całkiem dobrze jak na pierwszy raz.

          Wieczorem tego samego dnia do gabinetu Syriusza za pomocą sieci fiuu odezwał się niespodziewany gość.

- Syriuszu – z kominka dobiegł znajomy głos.

          Nauczyciel obrony siedział właśnie w fotelu, gdzie kontynuował sprawdzanie pracy czwartych klas. Słysząc głos z kominka niespiesznie odłożył pergamin wypełniony wyjątkowymi bazgrołami i podszedł do kominka. Kucnął przed nim i spojrzał w twarz znajdującą się w płomieniach. Mrugnął niedowierzając w to co widzi.

- Cześć – bąknął zdumiony.
- Myślałem, że już nie przyjdziesz – wyznał cicho rudzielec.

          Syriusz spojrzał na niego badawczo. Ich ostatnie spotkania kończyły się awanturami. I to takimi, gdzie różdżki ze świstem przecinały powietrze uwalniając kolejne uroki i klątwy. Miesiąc temu podczas świąt także nie udało im się porozumieć.

- Co cię do mnie sprowadza, Ron? – spytał wreszcie Łapa.
- Ja… e… chciałem cię przeprosić – wydukał Weasley drapiąc się po głowie.
- Za? – Black ciągnął go za język.
- Za moje zachowanie podczas ostatnich kilku miesięcy. Za to jak traktowałem ciebie, Ginny i Harry’ego.

          Syriusz poczuł się jednocześnie zdumiony, ale i uspokojony.

- Co cię skłoniło do pójścia po rozum do głowy? – spytał.
- Nasza ostatnia rozmowa, ale też własne przemyślenia, brak Hermiony – recytował Ron a jego rozmówca był pewien, że gdyby nie płomienie to chłopak spłonąłby rumieńcem o barwie dojrzałej wiśni – kilkaset wychowawczych słów od George’a, a wiesz… kiedy George kogoś wychowuje to nie jest zbyt dobry znak.

          Łapa parsknął śmiechem.

- Rozumiem – przytaknął.
- Pomożesz mi? – zapytał Ron.
- W czym?
- Chcę odzyskać siostrę, przyjaciela i dziewczynę – wypalił Ronald jednym tchem.

          Syriusz zamyślił się na chwilę. O ile Harry z pewnością wybaczy dawnemu kompanowi, o tyle z jego zaufaniem może być różnie. Koniec końców, jeśli przemiana Ronalda jest szczerza to powinien odzyskać zaufanie przyjaciela. Podobnie powinno być z Ginny, która w głębi serca tęskni za najbliższym jej wiekowo bratem. W kwestii Hermiony Syriusz nie mógł mu pomóc, gdyż szczerze mówiąc nie wiedział jak to zrobić.

- Jak ma… miałbym ci pomóc? – spytał po chwili zastanowienia.
- Umów mnie na rozmowę z Ginny – powiedział Ron próbując opanować drżenie głosu – Jak już uporam się z nią, to potem spotkam się z Harry’m.
- Dobrze.

          Nie mając więcej tematów do rozmowy. Ustalili tylko, że Łapa skontaktuje się listownie z Ronem, kiedy już mu się ustalić termin spotkania z Ginewrą. Ciche pyknięcie w kominku oznajmiło, że połączenie zostało przerwane.

          Dwa dni zajęło Syriuszowi przygotowywanie się do rozmowy z panną Weasley. W tym czasie układał w głowie swoją przemowę na temat jej brata, lecz i tak po czasie uznał, że w sumie to nie jego zmartwienie czy ona zdecyduje się spotkać z bratem, więc uznał tylko, że przekaże jego zaproszenie, a potem niech się dzieje wola Merlina.

- Ginny – powiedział do niej, kiedy wraz z resztą ostatniego roku Gryfindoru opuszczała jego klasę – zostań na chwile.
- Słucham? – spytała kiedy już zostali sami.
- Kontaktował się ze mną twój brat – powiedział spokojnie.

          Ginny zrobiła nieco zaskoczoną minę, ale po kilku sekundach na jej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia.

- Czego chciał? – spytała obojętnie.
- Spotkać się z tobą.
- Po co?
- Przeprosił mnie za swoje zachowanie. Mówił, że to samo chce zrobić z wami.
- Nami?
- Tak – odparł Black – tobą, Hermioną i Harry’m.
- Ach – westchnęła Ginny – w takim razie trzeba mu to umożliwić – powiedziała z błyskiem w oku.

          Syriusz spojrzał na nią badawczo. Pewna myśl uporczywie nasuwała mu się do głowy, ale nie chciał przyjąć jej za pewnik.

- Wiedziałaś, że on będzie rozmawiać? – zapytał.
- A myślisz, że po co poszłam do George’a ostatnio na Pokątnej?
- Wspominał coś o – Syriusz się zawahał – jak on to ujął? Ach, tak „kilkaset wychowawczych słów od George’a”.
- No widzisz.
- Zastanawiam się czasami, gdzie pokierujesz w przyszłości mojego chrześniaka – Syriusz zmienił temat rozmowy.

          Ginny uśmiechnęła się niewinnie. Syriuszowi mimowolnie przypomniała w tej chwili Lilly Potter. Bardzo prawdopodobne było, że widzi przed sobą kolejną Lady Potter.

- W dobrą stronę – odpowiedziała skromnie ruda.

          Po tej rozmowie Syriusz w żaden sposób starał się nie ingerować w relacje pomiędzy przyjaciółmi z czasów szkolnych. 

          Po kilku dniach dowiedział się, że Ginny spotkała się zgodnie z ustaleniami z bratem i wybaczyła mu jego niedawne uczynki i zachowania. Zaaranżowała także spotkanie brata z ukochanym, które miało pogodzić ich w końcu i dać początek końca konfliktu pomiędzy mieszkańcami Grimmauld Place 12 a Nory, chociaż z tej ostatniej w konflikcie trwali od dawna wyłącznie Ron i Molly.

          Ku zaskoczeniu Syriusza także inne sprawy zaczynały ruszać się w dobrą stronę. Na jednej z pierwszych lutowych zajęć z Yui, dziewczyna otworzyła się przed nauczycielem.

- Pan miał coś wspólnego z uniezależnieniem się taty i jego firmy od Sam-Pan-Wie-Kogo, prawda? – zapytała niby obojętnym tonem.
- Tak – przyznał się po chwili namysłu Black.
- Uratował pan wtedy Cho? – dopytywała nie patrząc na niego.
- Poniekąd tak.
- Mógłby mi pan to wyjaśnić… - poprosiła zerkając na profesora oczami mokrymi od łez.

          Syriusz przeanalizował na szybko co może powiedzieć dziewczynce, a co musi przed nią zataić. Nie wiedział z jakiego powodu Yui pyta o zdarzenia z przełomu kwietnia i maja ubiegłego roku. Gdyby tylko to wiedział… To nie musiałby prowadzić tej całej gierki – dopowiedział mu głos tkwiący gdzieś z tyłu jego świadomości.

- Pomagałem oczyścić fabrykę twojego ojca ze szmalcowników – przyznał zgodnie z prawdą – ktoś musiał nas tam doprowadzić, a następnie oprowadzić. Jako, że twoja siostra nie miała wtedy bardziej absorbujących zajęć to zgodziła się pełnić rolę przewodnika.
- Was, czyli kogo?
- Na to pytanie nie mogę ci odpowiedzieć.

          Spojrzała na niego zasmuconym wzrokiem.

- Myślałyśmy wtedy z Cho, że po klęsce śmierciożerców mamy spokój z typami spod ciemnej gwiazdy…

          Syriusz nic nie mówił czekał aż młoda powie mu konkrety. Co takiego dzieje się w rezydencji bajecznie bogatej rodziny, że najmłodsza siostra zaczęła aż tak interesować się Obroną. Być może pomylił się w kwestii jej motywacji do nauki tego rodzaju magii.

- Jakiś czas temu do taty zaczęli zgłaszać się ludzie, ludzie… których pan pomógł przegonić z fabryki jakiś czas temu.
- Czego od was chcą? – spytał zaciekawiony Syriusz.
- Tata załatwia z nimi jakieś interesy – odparła zawstydzona.
- Wiesz czym ci ludzie zajmowali się podczas wojny?
- Tak, jednak teraz ich interesy polegają na zabronionych przez prawo produktach, nie wyłapywaniu Mugolaków.

          Black musiał przyznać słuszność pomysłowi pana Chang aby wykorzystywać do przemytu szmalcowników. Ludzie ci mieli już doświadczenie w działaniu poza granicami prawa, znali nie uczęszczane przez funkcjonariuszy ministerstwa miejsca i szlaki w związku z czym powinno być ich trudniej namierzyć aurorom i innym służbom. Dodatkowo w obecnej sytuacji prawno- politycznej ludzie ci byli zmarginalizowani i skazani – w najlepszym razie - na wyobcowanie. W mniej korzystnych okolicznościach wpadali w łapy aurorów i trafiali przed sąd, który z reguły skazywał ich na Azkaban.

- Co dokładnie ci ludzie przemycają dla twojego ojca? – spytał wreszcie Black.
- Nie wiem – odparła przerażona własną opowieścią – pomoże nam pan? – spytała z nadzieją.
- Jak? W czym mam wam pomóc?
- Boję się ich – wyznała dziewczynka – Cho także nie ma z nimi lekko.
- Co to znaczy?
- Kiedy jest tata oni są spokojni, panują nad sobą – wyznała Yui – inaczej jest kiedy taty nie ma.
- Czy oni zrobili coś tobie albo twojej siostrze? – pytał Black siląc się na spokój.
- Zawsze udawało się nam obronić… - przyznała ze łzami w oczach.

***

          Syriusz aportował się na werandę Grimmauld Place numer 12 rankiem następnego dnia. Chciał złapać chrześniaka jeszcze nim ten uda się do pracy. Drzwi otworzył mu Stowrek bełkocząc swoje standardowe formułki na temat Syriusza. Mężczyzna nie zważał jednak na niego i poszedł prosto do jadalni, gdzie Harry jadł śniadanie.

- Mam informacje – wypalił prosto z wejścia.
- Też się cieszę, że cię widzę – odpowiedział chłopak – i tak się składa, że też chcę ci powiedzieć coś ważnego.
- Co takiego? – spytał Black.
- Pogodziłem się z Ronem!

          Syriusz spojrzał na niego oniemiały.

- To wspaniale! – pogratulował w końcu Potterowi.

          Uściskali się w odruchu radości. Po chwili starszy z nich opanował się jednak, bo zdał sobie sprawę, że ich zachowanie jest niestosowne wobec tego co musi zaraz powiedzieć.

- A ty co chciałeś mi powiedzieć? – spytał Harry.
- Wczoraj była u mnie Yui Chang – rzekł czując jak w gardle rośnie mu gula – opowiedziała mi co nieco o relacjach swojego ojca z szmalcownikami. Mieliśmy rację. Współpracują obecnie, ale podczas wojny było z nimi tak jak ci mówiłem.
- Dlatego nie mogę tam wkroczyć z całym oddziałem – przyznał przygnębiony Harry – co dokładnie robi Chang z tymi ludźmi?
- Interesy – odpowiedział Łapa – trudno stwierdzić. Podobno szmuglują coś dla niego albo od niego. Yui nie wiedziała tego dokładnie. Poza tym…

niedziela, 22 kwietnia 2018

102 - Pomysł Syriusza


Rozdział 102
Pomysł Syriusza

          Przerwa świątecznie zbliżała się do końca, a wraz z nią rósł smutek u mieszkańców domu przy Grimmauld Place numer 12. Żadne z nich nie chciało się rozstawać. Niestety Syriusz musiał wracać do Hogwartu by nadzorować powrót uczniów ze świąt Bożonarodzeniowych. Ginny czekała ta sama podróż dzień później, a Harry miał po raz kolejny pozostać samotny w Londynie.

          W okresie przerwy świątecznej Harry pojawił się w ministerstwie zaledwie dwa razy. Przedostatniego dnia pobytu w Londynie Ginny dowiedziała się, że to dlatego, iż wybrał cały urlop jaki udało mu się uzbierać podczas pracy w Biurze Aurorów. Podczas jednej z jałowych rozmów w wyremontowanej we wakacje kuchni Blacków, Syriusz przypomniał sobie o swojej „misji” dla rodziny Chang.

- Wiesz, nigdy ci o tym nie opowiadałem – zaczął Syriusz przy kolacji przed swoim powrotem do Hogwartu – ale kiedy powróciłem do Anglii.. po… - głos niebezpiecznie drżał na samo wspomnienie – po swojej śmier… wizycie po drugiej stronie – poprawił się błyskawicznie – zajmowałem się pewnego rodzaju zleciami.

          Harry ściągnął brwi ku sobie. Ginny spojrzała na nauczyciela z zainteresowaniem.

- W drodze do Wielkiej Brytanii zatrzymałem się u starych znajomych z prastarego rodu Faustów – zaczął swą opowieść – wiesz oni są czystej krwi, parają się czarną magią, ale mają do wszystkiego inne podejście niż Voldemort – Harry zrobił zdziwioną minę – zobaczysz jeszcze, że istnieją różne formy użycia czarnej i białej magii. No, ale ja nie o tym miałem… Będąc u Faustów zapadły drobne komplikacje w wyniku, których wpadłem w śpiączkę, ale to nieistotne. Gdy się wybudziłem młody Jonatan skończył służbę u śmierciożerców, do której został przymusowo zmuszony. Ta wypowiedź była bez sensu – rzekł sam do siebie – wraz z nimi tworzyliśmy pewną nieformalną grupę.
- Czym się zajmowaliście, bo jak na razie twoja opowieść nie ma sensu? – spytał Harry.
- To proste – odparł Łapa – walką. Na początek przeprowadziliśmy zasadzkę na Goyle’a seniora i kilku szmalcowników. Śmierciożerca zdołał uciec, pozostali nie mieli tyle fartu. Wieść o tym szybko się rozniosła i tak poznałem pana Chang.
- Poznałeś go?! – zdziwiła się Ginny.
- No tak – potwierdził Black – wraz z moją trójką niemieckich towarzyszy stałem się rozpoznawalny, chociaż nikt nie znał mojej tożsamości.
- Jak poznałeś ojca Cho? – spytał podejrzliwie Harry.
- Dobrze, że o niej wspominasz – odrzekł profesor Obrony – była wraz z ojcem na spotkaniu, na którym dogadywaliśmy szczegóły naszej usługi dla nich.
- Co dla nich robiliście? – dopytał nieco zbyt natarczliwie Harry.
- Młody Jonatan mógłby być katem z różdżką – odpowiedział niejasno Syriusz.

          Ginny wciągnęła ze świstem powietrze. Tego się nie spodziewała.
 
- Rodzina Chang miała problemy z haraczem pobieranym przez szmalcowników dla Voldemorta z ich firmy – odpowiedział już jaśniej Łapa – do tego potrzebowali nas. Przy skromnej pomocy ich starszej córki udało się nam rozwiązać problemy finansowo- rodzinne państwa Chang.
- A mówisz nam o tym, bo?
- Młodsza córka Changa chodzi do Hogwartu. Szósty rok, Ravenclaw.
- Ach! – pisnęła Ginny – zupełnie o niej zapomniałam.

          Harry myślał nad czymś pilnie i się nie odzywał, więc Syriusz kontynuował.

- Mogę wypytać ją o co chodzi z tym szmalcownikiem, który ich odwiedził.
- Jaką masz gwarancję, że dowiesz się prawdy? – spytał wreszcie Potter.
- Żadnej.
- Jaką masz gwarancję, że specjalnie nie nakłamie ci żeby nie obciążać ojca?
- Też żadnej.
- No właśnie.
- Jeśli jednak… przypadkiem… - szeptał Black – wpadnie jej kilka kropli eliksiru prawdy do herbaty, gdy będzie odrabiać u mnie szlaban…
- Nie! – zaprotestował gwałtownie Harry.

          W ciągu następnych kilkudziesięciu minut gorączkowej dyskusji Harry z Syriuszem nawzajem próbowali się przekonywać do różnych koncepcji przeprowadzenia rozmowy z Yui Chang. Ostatecznie nie udało im się dojść do konsensusu, lecz młodszy z czarodziejów wymógł na starszym aby ten obiecał mu nie używać nielegalnych środków do wydobycia prawdy z Azjatki.

          Wieczorem Black wyszedł na werandę domu i teleportował się poza zasięgiem wzroku Mugoli przed bramy Hogwartu. Przywitał się uprzejmie z Hagridem i wszedł.

***

          W ciągu kolejnych kilku dni Syriusz dopracowywał plan rozmowy z Yui. Zastanawiał się jak to rozegrać. Ostatecznie uznał, że na wszelki wypadek lepiej kupić kilka butelek Ognistej Whiskey, którą w razie czego może wypić z Jose.

          Lekcję z szóstym rokiem Krukonów miał dopiero cztery dni po przerwie świątecznej. Ubrał się na nią w luźną, niekrępującą jego ruchów szatę o krwistoczerwonym kolorze.

- Witajcie – przywitał szóstoklasistów – dzisiaj pobawimy się w pojedynki. Będziecie nawzajem atakować swoich partnerów lub partnerki za pomocą zaklęcia popychającego oraz blokować ataki przeciwników dzięki „Protego”. Gotowi? No to dobrać się w pary i jazda! – zakończył żywiołowo po czym machnął różdżką, a ławki i krzesła rozjechały się pod ściany.

          Krukoni podobierali się w pary i rozpoczęli pojedynki. Black w tym czasie krążył pomiędzy nimi i korygował popełniane przez nich błędy. Raz po raz musiał też pogrozić poszczególnym uczniom, którzy próbowali urozmaicić repertuar wypowiadanych przez siebie formuł zaklęć o to wywołujące galaretowate nogi lub powodujące wydłużanie paznokci o kilkanaście centymetrów.

          Dopiero w połowie lekcji przyjrzał się Yui. Z oddali wyglądała jak młodszy klon Cho. Dopiero po podejściu bliżej zobaczył różnice w wyglądzie twarzy obu sióstr i znacznie jaśniejszy kolor tęczówek u młodszej z sióstr.

- Bardzo dobrze, Yui – pochwalił ją w końcu – za twoje zaklęcie tarczy Krukoni otrzymują 10 punktów.

          Szesnastolatka zarumieniła się na dźwięk pochwały z ust jednego z dwójki najprzystojniejszych nauczycieli w Hogwarcie. Nie umknęło to uwadze Blacka, lecz taktowanie to przemilczał.

          Do końca lekcji nie miał okazji by przyczepić się do młodszej Chang. Tak samo było podczas dwóch kolejnych lekcji. Co więcej dostrzegł, że dorastająca czarownica należy do najzdolniejszych w Obronie Przed Czarną Magią w swojej klasie. Po chwili namysłu uznał, że w innych szóstych klasach także ciężko znaleźć kogoś mogącego się z nią równać. Uznał, że to może być okazja to zaproszenia ją do swojego gabinetu i wybadania sytuacji rodzinnej.

          Przed działaniem musiał się jeszcze skonsultować z Potterem. Nie miał niestety możliwości zrobić tego osobiście, a pisanie listu w tej dziwnej sprawie było zbyt niebezpieczne. Uznał, że najlepiej zrobić to kontaktując się z nim w obecności jego ukochanej.

          Dopatrzył się Ginny, kiedy ta w obecności Hermiony wracała od Hagrida na kolację. Taktownie poczekał aż znajdą się w wejściu do Wielkiej Sali i dopiero wtedy podszedł szybkim, sprężystym krokiem.

- Witajcie, Ginny mógłbym prosić żebyś wpadła po kolacji do mojego gabinetu – zaproponował – mam kilka sugestii odnośnie twojej pracy i poprawy jej.
- Ach, no dobrze – westchnęła teatralnie Weasley.
- Dobrze, w takim razie do później – powiedział spokojnie – miłego wieczoru, Hermiono – dodał jej koleżance.
- Co popsułaś w domowym? – Black usłyszał pytanie panny Granger.

          Ginny zjawiła się w gabinecie swojego ulubionego profesora punktualnie o 20.
Ubrana była w sweter uszyty przez jej matkę w ostatnie święta oraz niebieskie jeansy. Jej twarz zdradzała zaciekawienie.

- Jaki, więc projekt mam ci poprawić, Syriuszu? – spytała pogodnie.
- Mi? – zdziwił się Black.
- No tak – zgodziła się – przecież z ostatniego domowego dostała u ciebie „Wybitny”.
- Faktycznie – przyznał zawstydzony.

          Usiadł w swoim fotelu i wskazał Ginny miejsce z drugiej strony biurka.
- Napijesz się czegoś? – spytał.
- Nie – odpowiedziała – po co w takim razie ściągasz mnie tutaj?
- Kontaktowałaś się z Harry’m dzisiaj?
- Nie.
- Mogłabyś zrobić to teraz?
- Mogłabym, ale dlaczego sam tego nie zrobisz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

          Syriusz zamyślił się. Przywołał różdżką jedną z butelek zakupionej po świętach Ognistej Whisky. Po kilku sekundach na blacie obok niej pojawiły się także dwie szklanki.

- Chcesz? – spytał.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – odpowiedziała w sposób, który zbyt bardzo przypominał jej matkę.
- Jesteś teraz podobna do Molly – zauważył.
- Syriuszu!

          Uniósł ręce w geście kapitulacji. Nalał do obu szklanek alkoholu. Wypił ze swojej potężny haust i przemówił:

- Będę potrzebował twojego wsparcia.

          Ginny zrobiła minę będącą syntezą zaciekawienia, ironii i powątpiewania.

- Wymyśliłeś coś w kwestii młodej Chang? – odezwała się w końcu.
- Tak.

          Ginewra zgodziła się w końcu skontaktować z Harry’m. Wykorzystując kominek nauczyciela Obrony przeniosła się na kwadrans do Londynu. Po powrocie oznajmiła, że Harry odezwie się do nich przez kominek za kilka minut jak zje śniadanie.

          Istotnie głowa Pottera pojawiła się w kominku niecałe dziesięć minut później. 

- Chciałeś mnie zobaczyć? – zwrócił się bez ceregieli do chrzestnego.
- Witaj, Harry – odparł pogodnie Black.
- Cześć.
- Ciężki dzień? – zagadała Ginny.
- Diabelnie – odparł Harry – szukamy tego szmalcownika, ale nie możemy nic znaleźć. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię.
- Masz jego fotkę? – spytał Black.
- Nie, ale mogę załatwić.
- Ok, więc teraz słuchaj co udało mi się zaplanować – powiedział z dumą Syriusz i rozpoczął opowieść o postępach w nauce wykładanego przez niego przedmiotu przez Yui Chang.
- Jak myślisz, Harry? To chyba odpowiednio humanitarna metoda? – pytała Ginewra.
- Warto spróbować – zgodził się osiemnastolatek.
- Więc ustalone! - ucieszył się Black. 

          Następnie Harry musiał się zgodzić wpaść na toast za ten sukces swojego chrzestnego, chociaż w jego opinii i tak działanie te nie było sukcesem, a co najwyżej zapowiedzią jakiegokolwiek działania. Byli też spóźnieni o wiele miesięcy.

          Następnego dnia Syriusz prowadził najpierw lekcje z młodszymi rocznikami by dopiero przed kolacją zająć się wchodzącymi powoli w dorosłość nastolatkami z Ravenclaw. Yui jak zwykle wyróżniała się na zajęciach. Została za to z resztą nagrodzona 20 punktami dla swojego domu.

- Yui, zostań na chwilę po lekcji – polecił jej Black.

          Kiedy cała klasa wyszła Syriusz poczuł się jak agent wywiadu w mugolskich filmach. Musiał wyciągnąć ważne informacje o nastoletniej dziewczyny.

- Bardzo mnie cieszą twoje postępy w nauce – pochwalił dziewczynę gdy zostali sami.
- Dziękuję, p… profesorze – bąknęła zawstydzona.

          Wyraźnie nie był przyzwyczajona do komplementów w aż takim stopniu jak siostra. Czyniło ją to o wiele bardziej normalną. Syriusz uznał, że ta dziewczyna musi mieć masę kompleksów. Przyznał sam sobie, że w związku z tym będzie bardzo trudno cokolwiek z niej wyciągnąć.

- Czy jest coś co zmieniło twoje podejście do Obrony? W końcu wojna już się skończyła, a ty wcześniej miałaś raczej przeciętne wyniki.

          Yui spaliła takiego buraka, że zdawało się, iż nawet cebulki jej włosów przybrały barwę dorodnego pomidora gotowego do zerwania od jakiegoś już czasu.

- Nie.
- No dobrze – westchnął Black – Właściwie to chciałem ci zaproponować dodatkowe zajęcia żebyś mogła się jeszcze bardziej rozwinąć w tej dziedzinie, ale jeśli nie chcesz…
- Profesorze – wydukała nieśmiało zszokowana Chang – Chciałabym…
- No dobrze, więc przyjdź do mnie w piątek o 20:00 i zajmiemy się twoim rozwojem.

          W piątek Yui przeszła na spotkanie nawet kilka minut przed wyznaczonym czasem. Na tym spotkaniu po krótkim wstępie Blacka zajęli się ustaleniem co i w jakim stopniu potrafi już panna Chang.

- Wiesz krótko przed bitwą poznałem twojego ojca i siostrę – powiedział Łapa kiedy skończyli.
- Którą siostrę? – spytała zaciekawiona Yui.
- To masz ich więcej?
- No tak – przyznała Chang – mam Cho w domu rodziców i Ann z Airi mieszkające w Azji.
- Chodziło mi o Cho.
- Gdzie pan ją poznał?

          Syriusz spojrzał na młodą Chang marszcząc brwi. Będzie musiał pokazać to zdarzenie w formie wspomnienia chrześniakowi.

- Twój ojciec prowadzi firmę, prawda? – zbagatelizował jej pytanie.
- Tak – przyznała cicho.
- Słyszałaś o jego problemie z… przydupasami Voldemorta podczas jego rządów?
- Coś tam tak…
- A wiesz jak je rozwiązał? – spytał – To nie jest przesłuchanie – zapewnił ją widząc niezdecydowanie na twarzy nastolatki – Po prostu jestem ciekawe czy wiesz. Jeśli nie mogę ci opowiedzieć jak było naprawdę.
- Nie wiem po co pan do tego dąży – powiedziała nieco bełkotliwie.

          Syriusz przywołał butelkę Ognistej Whisky. Następnie to samo zrobił ze szklanką. Nalał sobie do połowy i podniósł wzrok na nastolatkę.

- Napijesz się czegoś? – spytał ciepło.
- Nie mogę pić alkoholu, jestem zbyt młoda – odparła sztywno.
- Nie pytałem o alkohol. Jak widzisz wezwałem tylko jedną szklankę do whisky. Ciebie pytałem ogólnie.
- Ach, tak – odparła zawstydzona – soku dyniowego.

          Przywołał zaklęciem dzbanek z sokiem oraz gliniany kubek dla dziewczyny.

- Pytam, bo zdaje się, że szmalcownicy znowu zagrażają twojej rodzinie… a wiesz, że rolą kadry pedagogicznej naszej szkoły jest zapewnienie wam bezpieczeństwa – powiedział w końcu Black.
- No tak, mogłam się domyślić – rzekła sama do siebie Yui.
- Czego domyślić?
- Że to nie jest bezinteresowne z pana strony – powiedziała oskarżycielsko Chang.
- To nie jest tak – oznajmił Black powstrzymując się w porę by nie dodać „jak myślisz” – jeśli nie chcesz to nie mów mi nic. Gdyby jednak w szkole lub domu zdarzyło się coś podejrzanego powiedz mi o tym od razu. Na taki układ możesz się zgodzić? – spytał wyciągając w jej stronę prawą dłoń.
- Mogę – uścisnęła jego rękę.

          Do końca stycznia odbyli jeszcze jedną lekcję, a Yui zaczynała w czasie jej trwania czuć się znacznie swobodniej niż na poprzedniej.

- Cho kazała przesłać panu pozdrowienia – powiedziała chwilę przed wyjściem.
- To miłe. Podziękuj jej i także ją pozdrów.
- Nie będę robić za waszą sowę – oburzyła się Yui.

          Syriusz spojrzał na nią karcąco.

- Przepraszam panie profesorze, chodziło mi o to, że…
- ... doskonale rozumiem co miałaś na myśli – odparł Black.
- I nie jest pan zły?
- Nie, a przynajmniej nie będę jeśli opowiesz mi czym zajmuj się twoja siostra po wojnie.

          Yui spojrzała na niego podejrzliwie, ale w końcu rozpromieniła się i rzekła:

- Tuż po bitwie było z nią kiepsko. Potem rodzicie bardzo jej pomogli i doszła do siebie o wiele szybciej niż po śmierci Cedrika. Próbowała się dostać do Harpii, ale skończyła w rezerwach, przynajmniej na razie, bo jest bardzo ambitna.