Rozdział 95
Absens carens
Syriusz
krzątał się nerwowo po gabinecie. Co prawda wczorajszy dzień miał więcej niż
udany, lecz dzisiejszy mógł wywołać prawdziwą burzę z piorunami w jego
najbliższym otoczeniu. Na jego szczęście nie miało to nic wspólnego z
wczorajszymi upojnymi dwoma godzinami spędzonymi z Fay w klasie, w której
nauczał Obrony a także dawał jej wczoraj korki z dawania uników… Pukanie do
drzwi sprowadziło nauczyciela na ziemię.
- Wejdźcie! – warknął.
Przez drzwi
weszli Harry Potter oraz Ginny Weasley trzymając się za ręce. Harry ubrany był
w płaszcz, w którym ostatnimi dniami patrolował Pokątną, Dolinę Godryka lub
Hogsmeade. Widocznie przybył prosto z pracy. Jego partnerka z kolei ubrana była
w zwykłą szatę szkolną.
- O to wy – głos Syriusza stał się bardziej zrelaksowany –
napijecie się czegoś?
- Nie, dzięki – odpowiedziała Ginny.
- Szklaneczkę Ognistej – odpowiedział Harry.
Jego prośba
spotkała się z piorunującym spojrzeniem ukochanej, lecz nie wycofał się.
Syriusz spełnił jego życzenie i przywołał karafkę z Ognistą Whisky oraz 2
szklaneczki. Wypełnił je mniej więcej w połowie i postawił na stole pomiędzy
nimi.
- Wyszedł już? – spytał siedząc już.
- Nie – odpowiedzieli równocześnie goście.
- Hm… - zamyślił się Black – co ona o tym myśli?
- Ciężko stwierdzić – odparł Potter.
- W zasadzie to jest jej to obojętne – poprawiła go
rudowłosa.
Tym razem to
Harry spiorunował ją spojrzeniem.
- Można mu powiedzieć, że nie odbiera go, bo się uczy –
zasugerowała Ginny.
- W to na pewno uwierzy! – poparł ją Harry.
- Dobra kłamstwo nie jest złe – zgodził się Syriusz.
Ginny
chrząknęła nerwowo, a Harry odwrócił wzrok w kierunku drzwi jak gdyby spodziewał
się, że ktoś przez nie wejdzie.
- Czym on się zajmuje poza nauką? – spytał Black.
Rudowłosa
nagle stała się bardziej blada. Wzrok Harry’ego wrócił do pomieszczenia.
Patrzył na nią natarczywie. Oczekiwał wyroku, który miał zaraz paść z jej ust.
Syriusz domyślił
się co Hermiona wyrabia w wolnym czasie. Skoro Ginny już wczoraj przyznała mu,
że jej najlepsza przyjaciółka nie ma problemu z flirtowaniem z innymi
chłopakami a co więcej znika gdzieś na noc. Co prawda zdaniem Gryfonki Hermiona
nie spędzała nocy z żadnym chłopakiem, lecz Syriusz miał poważne poszlaki
wskazujące na to, że spędza je z mężczyzną, a dokładnie profesorem… pochodzącym
z Hiszpanii.
- Milczycie – zauważył Harry.
- Mam swoje podejrzenia – przyznał Black wzdychając.
- Jakie? – spytał jego chrześniak.
- Dopóki nie będę miał dowodów niczego się nie dowiesz –
odpowiedział stanowczo.
Harry zrobił
obrażoną minę i już chciał coś powiedzieć, ale szybka reakcja Ginny –
niekamuflowany kuksaniec w żebra – zamknął mu buzie nim zdołał wywołać aferę.
- A ty? – Black zadał pytanie siódmoklasistce.
- Podejrzewam, że kogoś ma – odparła bardzo powoli.
- Mówiłaś, że nie spotyka się z żadnym uczniem! – zaperzył
się Potter.
Syriusz
postanowił nie wtrącać się w tę rozmowę. Uznał, że taki szok dobrze zrobi wchodzącemu
w dorosłe życie aurorowi.
- Może to być ktoś z Hogsmeade albo… - zaczęłą Ginny – albo
jakiś kolega Syriusza z grona pedagogicznego.
- Że niby który?! – warknął oburzony Harry- Flitwick jest
starym karłem, Hagrid to jej przyjaciel, a Slughorn mógłby być jej dziadkiem!
- POTTER! – warknęła jego ukochana- To że jesteś zirytowany
całą sytuacją nie oznacza, że możesz się tak do mnie odnosić – oznajmiła mu
stanowczo- jeśli nad sobą nie panujesz idź do domu.
Chłopak
spojrzał na nią speszony. Potem na chrzestnego, który zachęcił go do mówienia
delikatnym skinieniem głową.
- Przepraszam – bąknął w końcu.
Ginny
uznała, że całej sytuacji nie było i jak gdyby nigdy nic kontynuowała myśl
Harry’ego:
- Syriusza także możemy odrzucić – Black poczuł skurcz
żołądka – pozostaje nam jeden wybór.
- Kto? – dopytał spokojnie Harry.
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o nowym profesorze?
- Tym z Hiszpanii?
- Tak.
Harry wstał
raptownie na równe nogi.
- Zabiję.
Syriusz
spokojnie wyjął różdżkę, zgrabnym urokiem rozbroił nastolatka i usadził go z
powrotem na krześle.
- Co ty robisz? – zdziwił się Potter.
- No cóż pomyślmy… - ironizował Black- po pierwsze ratuję
twoją karierę aurora, po drugie chronię od kilkuletniej wycieczki do Azkabanu,
po trzecie ratuję twoją duszę przed rzuceniem Avady, po czwarte….
- … zrozumiałem – przerwał gwałtownie, ale i pokornie
Harry.
Ginny
podeszła do niego i usiadła na kolanach. Przytuliła delikatnie chłopaka.
- Masz jakieś informacje czy to możliwe?
- Wiarygodnych? Nie.
Harry
wyswobodził się z objęć ukochanej.
- A niewiarygodnych? – spytał.
- W ten sposób mógłbym rzucić podejrzenie także na ciebie,
Ginny czy dowolną inną osobę.
- Słusznie – przyznał Potter.
Wydawało
się, że Harry ochłonął na tyle by móc w spokoju w dalszym ciągu porozkminiać
czy pochodzący z półwyspu Iberyjskiego nauczyciel romansuje z Hermioną czy nie.
Ostatecznie
żadne z nich nie mogło udać się do Nory ani pod zakład, w którym przebywał na
leczeniu Ron aby go powitać- z powodów zawodowych lub nauki- więc ograniczyli
się do wysłania trzech listów do przyjaciela.
Kiedy w
końcu młodzi opuścili pokój Syriusz był już delikatnie wstawiony. Jego myśli
krążyły wtedy wokół dwóch pomysłów na dalszy ciąg wieczoru. Pierwszym było
odwiedzenia Fay i powtórzenie wczorajszych „lekcji uników”- wydał się on
szczególnie kuszący. Drugim, o wiele mniej przyjemnym, była przechadzka do Jose
i rozmowa o tym czy łączy go coś z Hermioną. W zasadzie to nawet nie „czy”, ale
jak daleko posunęli się w tym co ich łączy… Wypił jeszcze szklaneczkę Ognistej
i… Finalnie Black postanowił udać się do kolegi z pracy, a potem – ewentualnie
– poszukać ukojenia w ramionach młodej kochanki.
Gabinet
iberyjskiego profesora znajdował się dwa piętra od gabinetu Anglika. Syriusz
wyszedł z impetem z pokoju. Po chwili już pożałował ostatniej porcji alkoholu,
którą wypił o wiele zbyt szybko i ogólnie nie potrzebnie. Rozejrzał się czy na
korytarzu nie ma żadnych uczniów i odetchnął głęboko, gdy okazało się, że nikt
go nie widział. Zadbał o to aby jego krok był nonszalancki jak zwykle gdy
spacerował lub patrolował szkolne korytarze. Widząc swojego odbicie w lustrze
na piętrze pomiędzy punktem wyjścia a celem podróży, uśmiechnął się sam do
siebie sądząc, że doskonale odwzorował swój naturalny chód.
Podróż
upłynęła mu nienaturalnie szybko. Zrzucił cię na karb wypitego alkoholu.
Zatrzymał się pod solidnymi, drewnianymi drzwiami do gabinetu Jose. Szpara
pomiędzy nimi a posadzką zdradzała, że wewnątrz pali się światło. Syriusz
przyłożył ucho do drzwi. Ze środka nie dochodziły odgłosy łóżkowych igraszek,
więc odetchnął z ulgą, iż nie natknie się na Hermioną i Hiszpana w intymnej
sytuacji. Zapukał dwa razy.
- Uno Momento! – syknął de la Pena.
Syriusz
czekał cierpliwie. Moment przeciągnął się do dwóch, może trzech minut. Po ich
upływie cierpliwość Brytyjczyka gdzieś uleciała. Zapukał jeszcze raz, tym razem
o wiele bardziej energicznie. Teraz nie musiał już czekać na otworzenie drzwi,
Jose otworzył je właściwie natychmiastowo.
Stojący
wewnątrz profesor ubrany był wyłącznie w jasnobeżowy szlafrok. Osobliwy kolor i
ubiór jak na czołowego lowelasa w trwającym roku szkolnym- pomyślał Black.
- Nie przeszkadzam? – spytał.
- Ależ skąd – zaprotestował Jose teatralnie machając ręką.
- Wspaniale! Mogę wejść?
De la Pena
przyjrzał mu się badawczo, lecz po upływie kilku sekund ustąpił miejsca w progu
i gestem zachęcił przyjaciela do wejścia. Kiedy tylko przekroczył próg jego
wzrok przykuła kobieca postać siedząca przy biurku i pisząca zawzięcie coś na
pergaminie.
- Hermiona! – bąknął skonsternowany.