Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

piątek, 19 czerwca 2015

58. Samogon



Rozdział 58
Samogon

            Syriusz pomyślał, że jeśli tak ma wyglądać centrum kultury, to on woli nie mieć ze sztuką nic wspólnego. Pustostan zajęty przez tych czarodziei - o ile w ogóle mieli coś wspólnego z magią - o wiele bardziej przypominał mu Azkaban niż elegancki budynek mugolskiego teatru w Nowosybirsku. Kolejnym minusem dla tych "fanów kultury" był ich wygląd, zachowanie oraz zapach unoszący się we wnętrzu skłotu.

- Z kulturą to oni mają kontakt tylko na zdjęciach - Lucy potwierdziła jego przypuszczenia.

            Młoda skłoterka zareagowała nerwowo na słowa Brytyjki. Jednym ruchem wstała i skierowała czubek różdżki na oponentkę. Ta siedziała niewzruszenie. Patrzyła spokojnie na blondyna, zupełnie jakby młoda Rosjanka wcale nie mierzyła w nią różdżką. Ta w między czasie odczuwała coraz większą furię. Nawet tak kiepski obserwator jak Black dostrzegł, że ręce dziewczyny drżą, a jej oddech przyspiesza.

- Spójrz kurwa na mnie - warknęła dziewczyna z irokezem.

            Blueford zignorowała i tą uwagę. Tym razem chyba przegięła, gdyż z różdżki młódki trysnął brązowy promień. Lucy, jednak nie ignorowała jej aż tak jak się to wszystkim wokół zdawało. Zgięła się w pół. Czar pofrunął kilka centymetrów nad jej plecami i tuż obok ramienia Blacka. Uderzył w oparcie, które natychmiast rozpadło się z trzaskiem. W odpowiedzi Łapa wyjął swoją różdżkę, ale nie zdążył nic zrobić, gdyż natychmiast skierowało się w jego stronę sześć różdżek. Kolejna celowała w dalszym ciągu w Lucy. Drzwi od pokoju rozwarły się z hukiem. Do pokoju wparowało kolejnych kilkunastu czarodziei w czarnych, mugolskich ubraniach. Jedynym co różniło ich od tych obecnych już w pokoju były czarne kominiarki na ich twarzach.

- Co się dzieje? - warknął jeden z zamaskowanych.
- Nic - odparł blondyn, w którego przed chwilą wpatrywała się Lucy.
- Tacy honorowi - zakpiła Angielka.

            Blondyn zganił ją wzrokiem. Powiedział coś po rusku do bojowników, którzy właśnie wparowali do pomieszczenia i gestem ręki nakazał im wyjść. Po upływie zaledwie kilku sekund reszta pozostałych w pokoju mężczyzn - poza nim i Blackiem - opuściła pokój. Zostali w piątkę.

            Syriusz był coraz bardziej ciekawy tego co wydarzy się dalej. Nie zdawał sobie, jednak sprawy z tego jak bardzo światopogląd jego koleżanki różni się od tego, który za jedyny słuszny uznawali mieszkańcy Sabatu.

- Misza - panna z irokezem zwróciła się do Rosjanina - karz tej kurwie przestać albo ją ukatrupię.
- Spokojnie - odrzekł Misza, wykonując przy tym niedbały ruch ręką.
- Nie gróź mi, bo jeszcze uznam, że masz jakiekolwiek zdolności w pojedynkach - zakpiła po raz kolejny Lucy.
- Ta kurwa mnie wkurwia! - wykrzyknęła skłoterka.

            Blueford nie odpowiedziała nic. Jej spojrzenie stało się nagle zimne i nieprzyjemne. Syriusz nie musiał być mistrzem leglimencji żeby wpaść na to, że tym razem gospodyni przegięła i Lucy jest na prawdę wściekła. Musiał to dostrzec również Misza, gdyż wyczarował tarczę pomiędzy obiema kobietami.

- Możecie się powystrzelać albo dogadać - zagadnęła druga z gospodyń.
- Wystrzelać się to może pierwszy lepszy alfons w jej cipę! - młoda Rosjanka w dalszym ciągu była wulgarna.

            Lucy zaczęła się trząść. Jej ręce drżały, a oddech znacznie przyspieszył. W ułamku sekundy różdżka znalazła się w wyprostowanej już ręce kobiety. Wycelowała ją prosto w serce przeciwniczki. Zwężone źrenice nie zwiastowały niczego dobrego.

- Uspokój się młoda - rzucił przez ramię Misza, który teraz stał już pomiędzy kobietami.
- Karz jej się wynosić - poleciła mu dziewczyna.
- Wyniosę się, kiedy się umyjesz - wycedziła przez zęby Lucy.

            Na reakcję z drugiej strony nie trzeba było długo wyczekiwać. Teraz również dziewka z irokezem stała na baczność z różdżką wycelowaną w Angielkę. 

- Może rzeczywiście powinniśmy dać się im rozładować? - zaproponowała druga z kobiet.
- Może - przytaknął Misza.
- A może nie - zaoponował Black.
- Nie masz prawa głosu! - ryknęła młoda Rosjanka - możesz być następny zaraz po tej dziwce!
- Expulso! - wrzasnęła w odpowiedzi Lucy, a tarcza pomiędzy kobietami eksplodowała. -   Expelliarmus! - kontynuowała atak urokiem rozbrajającym przeciwnika.

            Rywalka odskoczyła gwałtownie w bok. Urok chybił o kilka centymetrów. Lucy nie poprzestała jednak na tym. W mgnieniu oka za Rosjanką poszybowały kolejne uroki. Świetliste groty kolorowych promieni zniszczyły i tak już poważnie uszkodzoną kanapę. Siedzący na niej Syriusz poczuł jak grunt wymyka mu się spod tyłka. Sekundę później siedział już na podłodze na resztkach materiału i drewna.

- STOP! - ryknął Misza.

            Kobiety spojrzały na niego. Wykorzystując to Syriusz rozbroił gospodynię, a druga z mieszkanek Sabatu pozbawiła różdżki Lucy. Misza ponownie wyczarował tarczę pomiędzy kobietami w ostatniej dogodnej ku temu chwili, gdyż zaraz potem obie rzuciły się na siebie wściekle. Bójka w stylu mugolskim została jednak zażegnana przez tarczę Miszy, od której obie kobiety odbiły się i z głuchym łoskotem zwaliły na podłogę pod przeciwstawnymi sobie ścianami. Obydwie patrzyły na siebie z nienawiścią i pogardą.

- Udzielił ci się światopogląd siostry? - Misza zwrócił się do Blueford.
- Są takimi samymi sukami! - wtrąciła krzykiem awanturniczka.
- Karz się jej zamknąć - odpowiedziała Lucy, nie wrażliwa już na żadne obelgi.
- Nie mogę - odpowiedział blondyn - my nie mamy hierarchii czy liderów.
- Teoretycznie - spuentowała Brytyjka.

            Nikt już nic na to nie odpowiedział. Rosjanin uniósł swoją różdżkę i ku zdziwieniu Łapy, który spodziewał się ataku, wezwał z głębi budynku wielką beczkę. Ta wylądowała z hukiem tuż obok niego. Następnie tuż obok wylądowały niedoczyszczone szklanki. Prawie jak "Pod Świńskim Łbem" - pomyślał Black.

- Napijemy się za interesy i rozejdziemy, każdy w swoją stronę.

            Starsza z gospodyń podeszła do beczki i napełniła pięć szklanic. Za pomocą różdżki rozesłała każdą do jednej z osób obecnych w pokoju. Syriusz złapał swoją, lecz nie zatrzymał w ten sposób napoju w naczyniu, który rozlał się z chlupotem na jego ubranie.

- Zdrowie! - ryknął Misza i uniósł swoje naczynie do ust.

            Kobiety podążyły jego wzorem. Lucy i Syriusz zrobili to samo. Napój był gorzki i strasznie palił w gardło. Whisky spożywana przez angielskich czarodziei była przy tym napoju jak mugolskie piwo przy wódce. Black przez moment nawet podejrzewał, że pije czystą wódkę, lecz stwierdził, że to nie możliwe żeby trzymać tyle litrów wódki w beczce. Wobec tego musiał to być...

- Najlepszy samogon jaki mamy na skłocie - oznajmił Misza, kończąc na głos myśl Syriusza.
- Nawet niezły ten bimber - przyznał Black.
- Magicznie wzmocniony, łeb boli przez kilka dni - powiedział z dumą skłoters.

            Lucy wyglądała jakby miała zacząć rzygać, ale mimo tego wychyliła wszystko na raz. Odrobina alkoholu ściekała jej wąską strużką po policzku. Wyglądała w tym momencie na prawdę uroczo.

- Chcecie nas upić - oznajmiła Lucy.
- Nie - zaprzeczyła równocześnie trójka gospodarzy.
- W takim razie przejdźmy teraz do interesów.
 - Ok - zgodził się niechętnie blondyn.

            Blueford wyjęła z kieszeni olbrzymi, kilkukilogramowy worek jakiegoś zielska i położyła przed sobą. Spojrzała uważnie po gospodarzach, jakby spodziewała się podstępu z najmniej spodziewanej strony. Żaden z nich nie wykonał nawet ruchu ręką, chociaż wszyscy utkwili spojrzenia w worku.

- Ile? - spytał Misza.
- Sześć kilo - odparła z dumą Lucy.

            Oczy kobiet z Sabatu, aż się zaświeciły.  Wpatrywały się leżący przed Angielką worek z dzikim pożądaniem, Syriusz odniósł wrażenie, że mogą być zahipnotyzowane i będą siedzieć tak aż do jutra - jak nie dłużej.

- Podwójna stawka - zimny ton Lucy, sprowadził je na ziemię.
-Czemu?
- Bo?
- Jak to kurwa? - dopytywali gospodarze.
- Za chamstwo tej małej pindy - odpowiedziała cicho Lucy, chociaż jej ton tylko spotęgował efekt.

            Twarze Rosjanek wyglądały jak z kamienia. Zupełnie straciły wyraz. Łapa uznał, że musiały uznać cenę za astronomiczną, a zważywszy na ich niezbyt schludny wygląd posunął się nawet do myśli, że zwyczajnie nie będzie ich stać na zakup tylu kilogramów zielska.

- Wiesz, że jest was tylko dwoje, a nas cała masa - rzekł Misza.
- Wiem - odparła Lucy zdecydowanie, chociaż Łapa domyślił się, że ona boi się. - Expecto Patronum! - syknęła, a z jej różdżki wystrzelił jakiś srebrzysty kształt, który wybiegł przez okno nim Łapa się zorientował co jest patronusem pani Blueford.
- Wzywasz federalnych! - oskarżyła ją przeciwniczka.
- Skądże znowu - zaprzeczyła Lucy - poinformowałam tylko znajomych, że jeśli nie opuszczę tego miejsca za pół godziny to mają spalić tą ruderę.
- Jak śmiesz? - warknęła starsza skłoterka.
- Ubezpiecza się - stwierdził Misza - udaje gieroja, ale boi się nas.
- No i? - wycedziła Lucy.
- Nie mamy tyle monet - odparł spokojnie blondyn.
- To kupicie mniej.
- Nie.

            Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Towarzyszka Blacka przysunęła worek do siebie i położyła sobie na kolanach. Trójka gospodarzy wpatrywała się w niego pożądliwie, ale równocześnie zdawali się coraz bardziej zdesperowani. Misza wydawał się najmniej rozgniewany i to on zabrał w końcu głos:

- 150% zwykłej stawki.
- 175 - negocjowała twardo Blueford.
- Śmierć kapitalistom! - ryknęła jedna z kobiet za Miszą.

            Syriusz teraz już kompletnie nie wiedział o co chodzi i jaki jest temat kłótni. Mugolskie systemy ekonomiczne są przecież inaczej urządzone niż te w świecie czarodziejów, gdzie nie występują nawet w teorii systemy takie jak komunizm czy też "czysty" wolny rynek.

- Co ty pierdolisz? - warknęła Lucy.
- Nie tak się umawialiśmy - tonował nastroje Misza.
- Dawajcie 175% normalnej stawki albo spierdalamy - oznajmiła Lucy i wstała.

            Nie zdążyła zrobić nawet kroku, ponieważ drzwi otworzyły się z hukiem i wpadli przez nie ci sami mężczyźni w mugolskich kominiarkach co wcześniej. Wyraźnie widać było, że są w stanie paniki. Dostrzegli to także inni obecni w pomieszczeniu mieszkańcy Sabatu.

- Czego?! - ryknął w ich stronę Misza.
- Za oknem - odburknął jeden z nich.

            Wszyscy niezamaskowani ludzie w pokoju - poza Blackiem i Lucy - rzucili się do okna. Widok za nim musiał być kiepski, gdyż ramiona Miszy zaczęły się trząść. Kobiety obróciły się z nową furią i wycelowały różdżki w Lucy. Za ich wzorem podążyli zamaskowani ludzie. Osiem drewnianych badyli skierowanych było w głowę i piersi Angielki.

- Ktoś mi wyjaśni o co biega? - spytał Black, siląc się przy tym na spokój.
- Przed budynkiem jest kilkunastu czarodziei, którym nie podoba się to jak nas traktują ci ludzie - wyjaśniła Blueford.
- Zginiesz - wycedziła przez zęby młoda Rosjanka.
- To jest ta legendarna skłoterska gościnność - zakpiła Brytyjka.
- Crucio! - klątwa chybiła o cal nad ramieniem Lucy, robiąc ogromną dziurę w ścianie.
- Expeliarmus! - blondyn pozbawił swoją koleżankę różdżki.

            Zamaskowani mężczyźni wyprowadzili ją pod ręce z pokoju. W pokoju poza Anglikami, pozostała starsza skłoterka, Misza i czworo bojówkarzy.

- Nie mamy tyle żeby wam dać aż tyle więcej - tłumaczył nieskładnie blondyn.
- Trudno - powtórzyła się Lucy.

            Rosjanin ściągnął brwi ku sobie. Zaczął nad czymś gorączkowy myśleć. W tym czasie jego towarzyszka rozpaczała na głos, że minęło już prawie pół godziny, po upływie której miał nastąpić atak na Sabat.

- Ty wcale nie chcesz nam tego sprzedać! - wypalił wreszcie Misza.
- Inteligentem to ty nie jesteś - zakpiła Brytyjka.
- Powiedz do niego tak jeszcze raz, a do końca życia będziesz ssać kutasy naszych chłopaków - zagroziła jej gospodyni.

            Misza, jednak nic sobie nie robił z kpin handlarki i uciszył usiłującą bronić go kobietę gestem ręki. Podszedł do okna i mamrotał coś pod nosem po rosyjsku sam do siebie.

- Naliczyłem 26 osób - rzekł do Lucy - musiałaś ściągnąć albo FSMB* albo wszystkich debili z całego kraju.
- Z federalnymi nie współpracuję - odpowiedziała wymijająco Lucy.
- Lata walk ulicznych wracają - wtrącił jeden z magów w kominiarce.
- Dokładnie Andrieju - przytaknął mu blondyn - czarodzieje uważający się za skinów zebrali się pod naszym Sabatem. Czyż będziemy mieć lepszą okazję do zlikwidowania ich? - spytał retorycznie - Jeśli zgładzimy, chociaż połowę z nich to otrzymasz nawet 250% standardowej ceny - zapowiedział pani Blueford - jak zginiemy to nie sprzedasz nic.

            Słysząc to Lucy podeszła do beczki i nalała sobie samogonu. Wypiła całość jednym haustem. Widać było, że nie zdawała sobie sprawy, że akcja może przybrać taki obrót.

            Syriusz był równie przerażony co ona. Nie po to godził się wspomóc ją w dalekowschodniej eskapadzie, żeby zginąć w jakimś obskurnym pustostanie. Jego śmierć tu na nic zda się jego chrześniakowi, a to właśnie Harry potrzebował najbardziej jego pomocy. Przy całej sympatii do Lucy nie chciał, a raczej ze względów psychicznych nie mógł walczyć po jej stronie tego dnia. Tylko jak jej to powiedzieć, gdy wokół sami wrogowie?

- Pogadajmy - powiedział do Miszy.
- O czym?
- Chce ugrać trochę czasu dla łysych - warknął Andriej - zabijmy gnoja - rzucił od niechcenia, celując różdżką prosto w serce Łapy.

            2 do 6 - Syriusz błyskawicznie przeanalizował stosunek sił w pokoju. Za drzwiami jest ich na pewno kolejna czwórka + nie wiadomo ile jeszcze gdzieś w głębi budynku. Skoro chcą walczyć z niemal trzydziestką napastników musi ich być co najmniej tyle samo. Walka wewnątrz odpada - przynajmniej do chwili kiedy nastąpi szturm.

            Wtem jego myślenie zostało przerwane przez czerwony promień, który roztrzaskał okno. Kilka sekund potem w pomieszczeniu nie było już żadnej szyby.

- Ostrzeliwują nas - potwierdził Misza - Andriej i Iwan pod północne okno, reszta pod południową ścianę! - rozkazał. Sam ustawił się po środku. - Strzelać bez rozkazu - poinformował swoich towarzyszy.

            Syriusz spojrzał na Lucy, a ta wyraźnie cieszyła się z takiego obrotu wydarzeń.

*FSMB - Federalna Służba Magicznego Bezpieczeństwa. Jest odpowiednikiem mugoslkiego FSB - ros. Federalna Służba Bezpieczeństwa. FSMB pełni role, za które w Wielkiej Brytanii są odpowiedzialni aurorzy oraz Patrol Przestrzegania Prawa.