Rozdział
46
Kuszenie
po tamtej stronie
Syriusz ocknął się po dwóch dniach w
białym pomieszczeniu, zwieńczonym kopułą, za którą rozciągała się
nieprzenikniona ciemność. Pomieszczenie było ogromne, miało z 10 metrów
wysokości i kilkanaście długości oraz szerokości. Wszystko wewnątrz było białe.
Przez całą długość pomieszczenia ciągnęły się dwa pasma torów - również całych
białych. Po chwili namysłu uznał, że musi znajdować się na jakimś dworcu. Nie
był to na pewno King's Cross. Ten dworzec, na którym się znajdował był cały
biały, zbyt czysty i wyglądał inaczej. Syriusz nie potrafił za bardzo wyjaśnić
co różni ten dworzec od tego w Londynie. Były to subtelne różnice, ale
skutecznie sugerowały, że jest to odrębny dworzec.
Do czasu ocknięcie Black cały czas
śnił, a może wciąż przeżywał pojedynek w podziemiach gmachu ministerstwa, jaki
stoczył ze swoją kuzynką Bellatriks Lestrange. trudno było mu stwierdzić jaki
był jego finał, ponieważ według wszelkich prawideł świata magii Syriusz nie
mógł już żyć, musiał być martwy. Dostał bliżej niezidentyfikowanym urokiem,
trafiony nim zachwiał się i wpadł za kotarę pod tajemniczym łukiem. Z tego co
się dowiedział nikt nigdy zza niego nie wrócił, więc de facto przeżył własną
śmierć.
Jeśli już nie żyje, a tak mógł z
prawie całą pewnością stwierdzić, to gdzie się znajduje? na to pytanie jak
narazie nie mógł odpowiedzieć. W związku z tym postanowił rozejrzeć się po
otoczeniu. Za jedną z ławek znajdowało się coś co mugole nazywali telewizją. Na
kilkunasto calowym ekranie leciał jakiś "film przyrodniczy" dla
dorosłych. Syriusz zatrzymał sie przy nim chwilę. W filmie dwie młode
czarnoskóre kobiety były zabawiane przez trójkę białych mężczyzn - w mniej
więcej jego wieku. Nie mógłby powiedzieć, że nie podoba mu się taka sytuacja,
ale nigdy nawet nie wyobrażał sobie układu 2 + 3 w łóżku - i nie ważne czy
więcej byłoby mężczyzn czy kobiet.
-
Ci mugole to, jednak zboczeni są - stwierdził sam do siebie.
Mimo to obejrzał film do końca, nie
trwało to długo - siedem minut z zegarkiem w dłoni. Syriusz czekał na następne
"dzieło mugolskiej sztuki filmowej". niestety nie doczekał sie go.
Zamiast tego za nim rozległy się charakterystyczne odgłosy kobiecych stópek
ubranych w szpilki.
Syriusz odwrócił sie w stronę
przybysza tudzież przybyszki. Wydaje mu się, że kobieta jest jego znajomą. Miała
delikatne, kruczoczarne włosy, które łagodnie opadały jej na plecy
przysłaniający blady kark. Kobieta nie była opalona, miała typową dla rdzennych
Brytyjczyków cerę - jasną. Ubrana była w czerwono- czarną szatę wyjściową. Na
nogach miała szpilki na dwunastocentymetrowym obcasie. Była to Dorcas Meadowes.
Jeszcze za życia przez pewien czas była partnerką Syriusza. Jej pobyt w tym
samym miejscu był ostatecznym dowodem na śmierć Blacka.
-
Umarłem... - wychrypiał na jej widok.
-
Jeszcze nie Syriuszku - powiedziała łagodnie się uśmiechając do Syriusza.
-
Gdzie ja jestem?
-
Na dworce, przystanku.
-
Dworcu czy przystanku, czyli gdzie? - dopytywał Łapa.
-
Oj Łapko - zaśmiała się Dorcas - zawsze byłeś taki dociekliwy i w gorącej
wodzie kąpany, a teraz dokąd cię to doprowadziło? Wszystko po kolei przerobimy,
jeśli... - przerwała i ugryzła się w wargę.
Wiedziała, że zawsze kiedy to robiła
- za życia - Syriusza wypełniał ogień. Stawał się rozpalony zachwycony nią. Uważał ten gest - wtedy - za
najseksowniejszy na świecie. Być może mogło mu to pozostać do dziś? Tego nie
widziała.
- Nie rób tak - skarcił ją chłodno.
-
Czemu? - spytała i zrobiła to jeszcze raz.
-
Bo najpierw masz mi wyjaśnić co się ze mną dzieje.
Dorcas zrobiła parę kroków w stronę
torów. Syriusz poszedł za nią, jednocześnie cały czas patrzył jak kobieta
kołysze biodrami.
-
Tory - zaczęła Meadowes - prowadzą w dwie strony jak już pewnie zauważyłeś. Będą
jechać nimi dwa pociągi, oba pokażą ci obrazy. Na ich podstawie będziesz musiał
podjąć decyzję - tłumaczyła tajemniczo - i lepiej dla ciebie żebyś zrobił to
mądrze i po długotrwałych chwilach myślenia nad tym, a nie na łapu- capu i z
powodu impulsu lub kilku - zakończyła salwą śmiechu.
Syriusz prawie nic nie zrozumiał z
tej wypowiedzi. Chciał już poprosić ex- dziewczynę o wyjaśnienia, kiedy ta
przytuliła się niespodziewanie do niego. Jej ciało było zimne, a włosy mokre.
Nie wydzielała żadnego zapachu. Dopiero teraz Black zauważył, że oczy
dziewczyny nie są takie jak za życia. Teraz zdawały się być bardziej puste i
nienaturalnie spokojne. Odkąd tu przyszła, nie mrugnęła ani razu, nie zaszkliły
się też jej oczy itp.
-
Co robisz? - spytał jej wreszcie.
-
Żegnam cię na jakiś czas - powiedziała, odkleiwszy się od Blacka.
-
Spotkamy się jeszcze?
-
Co najmniej raz.
Kiedy tylko wypowiedziała te słowa
podjechał pociąg. Nie był to jeden ze zniszczonych przez nadmierną eksploatację,
wielowiekowych przykładów jeżdżącego złomu. Raczej przypominał bardziej
supernowoczesny mugolski pociąg, gdzieś rodem z Japonii. Syriusz oderwał wzrok
od pojazdu i chciał spojrzeć na Dorcas po raz ostatni, lecz tej już tu nie
było. Pozostawało mieć nadzieję, że pojazd lub osoby w nim wyjaśnią mu sytuację
w jakiej się znalazł i jak z niej wyjść. Wszedł.
Wewnątrz pociąg miał pełno
najnowocześniejszych i najbardziej wymyślnych nie magicznych udogodnień to
jazdy tym środkiem lokomocji. Syriusz chciał się udać do jakiegoś z
przedziałów, lecz odkrył, że jest to niemożliwe. Zamiast tego całe wnętrze
wagonu odjechało do przodu. Coś takiego nie działo się nawet w świecie magii!
Po kilku sekundach zamiast starego wnętrza zjawiło się nowe. Było w stylu
biznesowym. Syriusz uniósł się w powietrze - mimo swojej woli - i poleciał na
jeden z foteli. Na przeciw niego siedziała atrakcyjna młoda kobieta w służbowym
uniformie, która zjawiła się tu niewiadomo skąd.
-
Dzień dobry - wychrypiał Black - kim pani jest?
-
Pańskim szczęściem.
Syriusz nie wiedział jak potraktować
tą wypowiedź. Czy jest to metafora czy co. Patrzył podejrzliwie na blondynkę.
Chłonął każdy jej cal. Była piękna i młoda, a plakietka nad jej piersią
informowała, że nazywa się Elisabeth
Taylor i jest panią prezes banku.
-
Mogę zaoferować panu miejsce w radzie nadzorczej naszego banku. Jeśli dobrze
się pan sprawi i zadowoli mnie to ma szanse awansować - mówiąc to zrobiła
jednoznaczny gest za pomocą palca wskazującego i środkowego oraz języka między
nimi - to jak wchodzi pan we mnie? Przepraszam w ten układ? - poprawiła się z
rubasznym uśmieszkiem - Będzie miał pan z tego same profity, a do tego
pozostanie pan tu.
-
Nie wiem.
-
Jak to?
-
Nie wiem czego chcę.
-
Odmówisz mi? - spytała z miną zbitego psa.
Blondynka wstała, prezentując
zgrabne, opalone nogi, które okrywała tylko beżowa miniówka. Usiadła na biurku
tuż przy fotelu Blacka. Jej kolana znajdowały się na wysokości jego klatki
piersiowej. Rozszerzyła je i nim Syriusz zdążył się obejrzeć coś zaczęło go tam
wciągać. Złapał sie z całych sił poręczy fotela, ale było to na nic. Zimny
wiatr wciągnął go między jej nogi i wypluł w innym miejscu.
Przed nim znajdowały się zdjęcia
wszystkich bliskich mu osób, które już umarły. Byli tam James i Lilly, Dorcas,
reszta zmarłych członków Zakonu Feniksa i kilkoro innych. Nim zdążył się im
bliżej przyjrzeć, świat wokół zawirował, a on znowu zmienił miejsce, w którym
się znajdował.
Tym razem trafił do pokoju pełnego
najróżniejszego rodzaju alkoholi. Obok siebie stały czarodziejska Ognista
Whisky i mugolskie wódki smakowe takie jak, żurawinowa Finlandia, cytrynowy
Chrobry, Lubelska ananasówka, wiśniówka z Anglii czy porzeczkowa ze Słowacji.
Dalej znajdowały się zwykłe czyste wódki, zwłaszcza te najpopularniejsze z
Rosji, Ukrainy i Polski. Była też tequila, różne wina z nad morza Śródziemnego.
Ujrzał też i nie magiczne whisky, koniaki, mnogie gatunki i marki piwa - w tym
"ich" kremowe. Nim zdołał się napić, otoczenie zawirowało i rozpłynęło
się w powietrzu.
Tym razem zmaterializowała się sala
kinowa, a Łapa siedział w najwyższym rzędzie krzeseł i był jedynym widzem.
Oglądał film. Cały świat był w nim zjednoczony w jedno super państwo. Jego
częścią byli czarodzieje wraz z czarownicami oraz zwykli ludzie. Na jego czele
stała jedna osoba, imperator całej Ziemi - on Syriusz Black. I to również
rozmyło się, robiąc miejsce dla nowej sceny, w której Łapa mógł podziwiać
siebie żyjącego w małej wiosce w jednym domu z Jamsem i Lilly Potterami. Znów
miał ich koło siebie, mogli żyć jak za dawnych lat - tyle że bez Voldemorta na
karku. Czegoś mu, jednak brakowało, nie potrafił tylko w tej chwili przypomnieć
sobie co takiego mogłoby to być.
Kiedy ten obrał się rozmył ponownie
stał w wejściu wagonie w tym cudzie techniki mugolskiej. Drzwi otworzyły się
przed nim i musiał przez nie wyjść. Kiedy wyszedł na peronie znów ktoś na niego
czekał. Tym razem był to facet. Był wysoki i barczysty, ale nie gruby. Miał
słomiane włosy. Syriusz rozpoznał go, jednakże nie była to osoba, którą darzył
sympatią. Co więcej jako śmierciożercę powinien go zaraz zaatakować i... zabić?
Nie, przecież obaj i tak byli martwi. Zaprowadzić do ministerstwa? Ale czy w
tym miejscu jest minister i gmach, w którym ma on swoją siedzibę? A co jeśli
nie?
-
Czego chcesz Crouch? I kiedy umarłeś, ostatnio jak się widzieliśmy brak ci
tylko było zmysłów i duszy.
-
Zabawny jak zawsze - odparł Barty Crouch Junior - wiesz czym były te imaginację
przed chwilą?
Syriusz pokręcił przecząco głową.
-
To musisz zobaczyć jeszcze drugą stronę lustra - powiedział i odszedł. Po kilku
krokach zdematerializował się.
Pojawił się drugi
pociąg. Kompletne przeciwieństwo poprzedniego. Stary, zniszczony, rozpadający
się, ozdobiony starymi graffiti i ogólnie nadający się już tylko do rozbiórki.
Mimo to Black zdecydował się wejść do środka.
Wewnątrz okazało się, że jest tylko
jeden wolny przedział, do którego może wejść, chociaż nie widział nikogo innego
w tym pojeździe. W przedziale było sześć ekranów. Wszystkie małe i mieszczące
się w dłoni, wielkości mugolskich mp4.
Na pierwszym ekraniku znajdowało się
nieruchome zdjęcie Pottera, ale nie Jamesa tylko jego syna - Harry'ego. Chłopak
uśmiechał się radośnie i patrzył gdzieś w dal. Syriusz patrząc na swojego
chrześniaka poczuł ukłucie żalu i bólu w okolicy serca. Nie mógł dłużej patrzeć
na podobiznę chłopaka, wiedząc że już go nigdy nie ujrzy na żywo, w prawdziwym
świecie.
Na drugim ekranie zobaczył ciemną
komnatę. Przez chwilę myślał, że jest pusta w środku, ale zaraz potem mignął
tam ogromny wąż - Nagini. Obok niej szedł łysy, kredowej cery człowiek - Lord
Voldemort. Lord trzymał w dłoni różdżkę i szeptał jakieś słowa - pewnie formuły
zaklęć i uroków. Jednak z różdżki nie wydobyły się żadne światła, ani nawet
błyski czy hałasy. Zamiast tego obok Voldemorta zjawił się Peter Pettigrew we własnej, zakłamanej,
zdradzieckiej osobie.
Tym razem Syriusz odczuł gniew i chęć mordu. Oczy patrzyły chwilę na te scenę,
po czym mężczyzna z furią rozbił ekran o popękany parapet przy pociągowym
oknie.
Na trzecim ekranie mógł zobaczyć
Hermionę Granger. Przyjaciółka jego chrześniaka Harry'ego była dziwnie ubrana.
Miała na sobie luźną sukienkę z prześwitującym materiałem na wysokości piersi
oraz tabliczką na biodrach "szlama - dziwka". Obok niej stała grupa
śmierciożerców i naśmiewała się z nastoletniej dziewczyny. Po chwili jeden z
nich rzucił w nią knutem i zaczął do niej dobierać. Ona nie chciała tego, ale w
końcu została zmuszona do stosunku, który potem odbywała z kolejnymi
czarnoksiężnikami. Black rozbił i ten ekran, kiedy Hermiona była ofiarą
trzeciego kata- gwałciciela.
Przerażony tym co może za chwilę
ujrzeć Łapa, ostrożnie ujął kolejny ekran. Fotografia była przedzielona na pół,
skośną kreską. Był tam Harry i stojący za jego plecami rudy Ronald Weasley.
Obok Pottera znajdowała się siostra rudzielca Ginny, która miała taki sam kolor
włosów co brat. Ginny i Harry mieli na sobie ślubne stroje. Na drugiej połowie
Harry leżał obok pięknej blondynki o szarych oczach i egzotycznym stroju. Oba obrazy
natchnęły mężczyznę nadzieją na lepsze jutro. Tego ekranu nie rozbił. Ciekawiło
go też, kim jest ta tajemnicza blondynka, niestety nie znał jej.
Ostatnie dwa ekrany to krajobraz
bitwy. Zginęło w niej wiele osób, w tym sympatycy oraz członkowie Zakonu
Feniksa, ale też wielu czarnoksiężników i ich sług. Niestety na drugim ekranie
ta sama bitwa musiała potoczyć się inaczej. Bowiem na glebie leżeli tylko "biali
magicy", a Voldemort dumnie kroczył nad ciałem młodego Pottera. Kiedy
Syriusz dojrzał ten detal, pociąg rozmył sie i znalazł się na dworcu bez
uprzedniego wyjścia z wagonu. Na dworcu stała już ubrana jak poprzednio Dorcas.
-
Tak Łapko - mówiła spokojnie i bez emocji - musisz dokonać wyboru. Zostajesz tu
ze mną - przygryzła wargę - czy wracasz na ten padół łez i rozpaczy. Uprzedzam,
że jeśli wrócisz nie powrócisz do dotychczasowego wyjścia, ani nawet do kraju,
z którego pochodzisz. Nie wiem nawet czy zachowasz magiczną moc... Zastanów się
dobrze nad tymi opcjami.
-
Jest szansa, że po powrocie tam, natrafię się na Harry'ego?
-
Tak.
-
Już wiem co zrobię.